Wiecie co? Mam takie jedno marzenie, idealną wizję przyszłości. Chcę czuć zapach papieru, świeżego druku. Chcę tworzyć piękny obraz, fotografia przepleciona z tekstem.
Chciałabym kiedyś pracować w gazecie, kobiecym magazynie, najlepiej skupiającym się głównie na modzie. Najlepiej, jakbym była redaktor naczelną. Chciałabym kiedyś móc żyć robiąc coś, co kocham. Chciałabym kiedyś przekazać światu coś, co kocham, narzucić swój tok myślenia, wizję, gust.
Gazety o modzie nie mieszczą się już na półce. Zaczyna brakować wolnego miejsca na ścianach obklejonych wycinkami z czasopism.
Podświadomie tworzyłam świat wokół siebie, mój własny kąt, który zaczął w końcu mówić. Mówić o tym czego chcę. Nadszedł czas, że i ja to powiedziałam.




Zepsuj świat nadchodzący z mroku nocy, z zimnego wiatru, z zakłamanych ludzi. Gdzie muzyka, co mówi prawdę, gdzie zieleń najszczersza? Zasłoń wszystko, co rani, co sprawia, że nie chcę już więcej oddychać. Chciałabym uciec od świata, od miejsca, od ludzi. Wytwór ludzkiej wyobraźni zamieniony na materialne piekło pełne nielogicznych zasad.

To nie jest przestrzeń dla mnie. Jestem kimś innym i nie chcę żyć w świecie, który wy sobie wymyśliliście. Stworzyliście klatkę, w której się urodziłam i w której zapewne przyjdzie mi umrzeć. Pewnie prędzej niż później. 


Więzień własnego umysłu, własnej przestrzeni. Czterech ścian, które zniewalają działanie. Lat wychowania, które zniewalają życie. Brak odwagi, by coś zmienić, odkryć coś nowego, uwolnić się od barier codzienności.

Żyć mi się zachciało. Najchętniej spakowałabym plecak i gdzieś ruszyła, przed siebie. Jeden odważny krok już za mną, długo na niego czekałam, długo się zbierałam, by podjąć działanie. Ten jeden krok poprzestawiał myśli, zmusza do kolejnych kroków, bo wiem, że warto je stawiać, warto zaprzeczać ustalonemu porządkowi. Przecież to nasze życie, i jest tylko jedno. 

Dalsza podróż wymaga niestety kompana (przynajmniej jednego), a ja już nie wiem kogo mam się trzymać, komu powierzać swe myśli, komu ufać, czyich słów słuchać.







Szarobiały puch przykrył myśli, zniewolił słowa
Pod maską szaleństwa błyszczy dobre serce
Serce wierzy, że jest dobre
Szarobiały puch sprawił niemały zamęt
czym jest prawda, co nie istnieje
Szarobiały puch złapał za rękę i biegnie

a ja nie mogę się uwolnić




chciałabym zniknąć, nie słyszeć waszych krzyków
chciałabym umrzeć, nie słyszeć własnych myśli




Kosmos przedostaje się do wnętrza niczego. Wypełnia pustą przestrzeń, robiąc niemałe zamieszanie. Masz w sobie coś nieznanego. Zagadka wszechświata. Zagadka twojego umysłu, którą tylko ty znasz. Nie znasz. Dobrze wiesz o jej istnieniu, tyle. Powstała z niczego, zaczyna żyć, a ty przestajesz wiedzieć czym jest życie. 



Powietrze dostaje się do płuc. Trafia tam przebywając drogę - nos, gardło, potem tchawica. Jesteśmy u sedna. Marzną dłonie, stopy. Marzną płuca. Chciałabym oddychać muzyką, pięknym czystym powietrzem. Chciałabym dotlenić umysł czymś innym niż tylko brudnym powietrzem. Otacza mnie powietrze ze skazą, nasączone oddechami innych ludzi. Gdzie jest tylko mój świat? Nie chcę się nim dzielić. Chyba, że z tobą. Z tobą podzielę się wszystkim. Dzielę się wszystkim. Najbardziej lubię, jak dzielę się z tobą moimi ustami. Tylko wtedy jestem w tym świecie - pachnącym błękitnym niebem i morską wodą, białym piaskiem i gorącym słońcem. Jesteśmy sami, i ten świat, cisza, pustka, szum najpiękniejszej muzyki. Tylko wtedy jestem tam, gdzie jeszcze nigdy nie byłam. 




w muzyce jest to co w duszy, słowami niewyrażone
dobrze, że chociaż ona cię rozumie
płynę razem z nią
dobranoc