oszronione wzgórza nieskończoności
bieleje pokój o świcie
natchnione pościelą powietrze zalega nad nami
dziękuję słońcu za cudowność poranka
nie wierzę oczom, gdy cię widzę




mam wiele myśli pędzących ku tobie, dłonie nie do zatrzymania i usta nieśmiałe
mam wspomnień garść i jeszcze więcej marzeń
smak kawy, czekolady, papierosów i twoich ust, zapach oddechu
mam to wszystko i wiele więcej, uczucia niezapisane w słowach

mamy brzegi oceanu
rzucimy się razem w dal szerokiego czasu, który dla nas się nie kończy
pędźmy dalej koleją rozciągnięta między nami
dzielą nas tylko noce niespełnione, łączą sny o wspólnych ramionach nad ranem
koimy odległość rozmową, choć ciągle chciałoby się czuć wspólny oddech
marzną mi usta, gdy cię nie ma w pobliżu

natłok ciebie w mych wersach ułożonych nieporządnie
słowa wyrzucone bez zamysłu

(...) w poezji liczą się ludzie nieszczęśliwi
którzy nie umieją sobie życia prywatnego ułożyć


dziękuję







mam na sobie twój dotyk 
w głowie głos i słowa
całe ciało
zapach ciągle przy mnie
ocieram się o rzeczywistość
wiecznie wpatrzona zamyślona
gdy jestem sama
jestem przy tobie