Mieć w sobie niemoc słów, władzę palców, podległe tobie dłonie. Przypominać sobie o wschodzie słońca, budząc się każdego ranka, o blasku w twych oczach. Nie móc być inną, gdy jest się tylko sobą, przy tobie. Gdzie najbardziej szare dni, jak nie dzisiaj, tej jesieni, nie przy tobie. Kroczą tłumy, by się cieszyć, nie wiedzą co to śmiech.  Pośród obowiązków zderzamy się razem, papiery wypełniają betonowe ściany. Cielesność jest w pościeli, w zapachu twej skóry. To jest światem, tym jedynym, po co zbędna rzeczywistość. Uformowane ścieżki gubią piękno, odnajdujemy je każdego dnia.