krople promieni słońca proszą mnie o więcej
gdy nie mam w sobie już nic
gwiazdy najciemniejszego nieba i najjaśniejszych nocy płaczą ze wzruszenia, proszą mnie o więcej
gdy ja nie mam już siły się wzruszać
proszę świat o więcej wyrozumiałości, wolności, ciepła
mam zbyt dużo pięknych emocji
proszę świat o blask
ja go już mam




Dotyk ciepła w myślach zapamiętany bije się o pierwsze miejsce ze wspomnieniem pocałunku
Bredzę!
Nie było jednego - były ich miliony
Miliony pocałunków zaległych na moim ciele
Na plecach
Każdy skrawek pleców namaszczony twymi ustami
Każdy skrawek brzucha uległy twoim palcom
Potem - już tylko bredzę




Kosmos dokładnie przetwarza małość umysłu, zniewolenie myśli i przykrości zasłyszane. Dobrze, że są ręce, które pomogą; słowa, które dają uśmiech. Słońce też ci pomaga.
Nic nie równa się tobie.




Korowody wspomnień zaklęte w dźwiękach. Powietrze rozchodzące się po pokoju przypomina o zapachu, fakturze skóry. Nocami obcuję z twoim nieobecnym wówczas dotykiem. Mylę rzeczywistość ze snem. W mojej niewiedzy kryje się pragnienie, najprostsza droga ku spełnieniu. Przebudzam się. I chcę ciebie. 





Słowa są pełne niewypowiedzianych zdań. Oddechy uczuć, gdy opierasz swe palce na mym kręgosłupie. I chciałabym cię mieć więcej, choć więcej już chyba nie można. Zostają tylko noce niespełnione. Ich obietnice smakują czekaniem i tęsknotą. To pewnik, że będzie cudownie. Gdy miną godziny westchnień i pragnień, twoje dłonie oplotą me mięśnie, usta wypiją krew, a ja będę umierać. Będę umierać, jak zawsze, gdy mnie dotykasz. Głaszczesz me myśli, szepczesz mi melodie, mocne dźwięki zanadto romantyczne. Kto by uwierzył, że stanie się niebo, razem z nadejściem światłości? Ciepło się robi, przestworza stają się szczersze niż przedtem, a ja płonę. Nie dowierzam światu, chwilom uległym i oczom.





kości dotykanie głaskanie
umysłu sponiewieranie
zagadki logiczne
słowa majestatyczne
drżenie rąk
blask oczu
czar